To ja – Polski Fiat i opowiedzieć chcę, historię mą, dużego Fiata w kwiecie wieku, a tak na serio to rocznik mam ’86. Nie takim stary, gdyż na ulicy miast, ogląda za mną się mnóstwo ludzi, a w szczególności młodzież – współczesne pokolenie nie pamiętające lub nie znające głębokich westchnień rozmarzonych we mnie obywateli prl-u. Tak, tak, kiedy po erze pancernej Warszawy szczytem marzeń przeciętnego Kowalskiego stała się Syrenka, a niebiański w kształtach „Kredens” był pojazdem wówczas zjawiskowym, niezwykle nowoczesnym. Piękna linia, czterosuwowy silnik o pojemności 1,5l, bezpieczny z dużą ilością miejsca dla pasażerów, wygodne kanapy, tylne podłokietniki z obowiązkową popielniczką, potężny bagażnik i płynące jak na fali zawieszenie czyniły ze mnie boga na polskich szosach.

Mój starszy brat zjechał z linii produkcyjnej w listopadzie 1967 roku na Żeraniu. Ja dokładnie 19 lat później w barwach popularnej kości słoniowej ale w wersji C, czyli klasycznej lub jak wyczytałem kiedyś w sieci „ceratowej” i zarazem najbardziej zubożałej. Przyczynił się do tego mocny kryzys w kraju, dlatego ówcześni włodaże szukali wszelkich oszczędności w każdym sektorze przemysłowym a więc i motoryzacyjnym.

W dniu narodzin otrzymałem imię FSO Warszawa 125p, a wszystko przez to, że w fabryce zaczęto obniżać jakość wykonania i włoski licencjodawca odmówił dalszego użyczania swojej marki „Fiat” w nazwie.

Kolsko-20140906-01671

Urocza linia „polskiego cadillaca” zachwyca do dziś.

Przemierzając obecnie krajowe ulice miast wywołuję u ludzi sporą dozę zachwytu, zaciekawinienia, na twarzach pojawiają się uśmiechy, przechodnie przystają łapiąc chwilę refleksji. Dzieje się tak, dlatego, że na drodze stanowię świadectwo epoki polskiej motoryzacji, która występuje już tylko w formie historii, a każda jej namacalna forma istnienia jest na wagę kolekcjonerskiej miłości.

P13403764-drzwiowy sedan dla pięciu osób i z dużym bagażnikiem

 W okresie demoludów mieściłem się jedynie w swerze marzeń pospolitego obywatela – Kowalskiego. Moja cena była tak zaporowa (w granicach 180 tys. zł), że przy przeciętnej pensji wynoszącej ok. 3 tys. zł, zakup mnie mógł zostać dokonany tylko z pomoca przyznanych przez władze talonów dla zasłużonych państwu – przodowników pracy, za dewizy lub poprostu przy użyciu kombinacji, które były podstawą życia społecznego PRLu. W innych przypadkach byłem wręcz nieosiągalny.

 

Zapewne zgodzicie się ze mną, że moja wspaniała linia do dziś wzbudza pozytywne emocje, szczególnie u młodych ludzi, którzy moją historię znają tylko z serialu „Zmiennicy”, kina polskiego z lat 70 i 80 a także licznych opowieści. Któż z dzisiejszych nowożeńców nie chciałby pojechać do ślubu właśnie ze mną!

 

Przypominam – ja nadal zachwycam, mam dużo miejsca w środku, spokojnie podróżuje mną 5 osobowa drużyna, mam wygodne kanapy i świetną widoczność dookoła. Na nogi także duża przestrzeń, podłokietniki, no i zwyczajowo otrzymane popielniczki, aczkolwiek współcześnie trudno wyobrazić sobie chociażby 4 pasażerów dymiących papierochy wewnątrz!

P1340385

VIP-owska kanapa

Kolsko-20140906-01652

Wewnątrz salonu

Jak widzicie na zdjęciu to ilość miejsca jakim dysponuję czyni ze mnie po prostu limuzynę! Pasów bezpieczeństwa dla jadących z tyłu nie posiadam, ale za to przednie fotele wyposażone są w zagłówki dla kierowcy i pasażera oraz pasy regulowane ręcznie (uciążliwe rozwiązanie przy zamianie kierowców. Z przodu dużo miejsca, elegancko zestrojona deska rozdzielcza z legendarnym paskowym prędkościomierzem (z biegiem lat pasek robi się wyblakły i jego prawdziwy mocny odcień czerwieni widać dopiero przy dużych prędkościach) oraz kolorowymi kontrolkami bez jakiegokolwiek symbolu (pokrywają się kolorystycznie ze współczesnym oznaczeniem ale nie mają nadrukowanych symboli).

Kolsko-20140906-01658

Kokpit sterujacy – obok kultowego radia Safari 5 zaślepione miejsce na obrotomierz – to efekt ograniczeń budżetowych w wersji C

Koło kierownicze zostało odpowiednio dobrane pod kątem manewrowania mną, gdyż nie wyposażono mnie we wspomaganie. Na postoju trzeba się nieźle nagimnastykować abym skręcił w którąś stronę – ale kto powiedział, że będzie lekko, a przy okazji kierowca ćwiczy mięśnie rąk i ich zwinność. Dużą różnicą pomiędzy autami chłodzonymi powietrzem a cieczą jest zamontowana u mnie nagrzewnica. Kierowca może ustawić ręcznie uchył przesłony według zapotrzebowania na ciepłe lub zimne powietrze i dodatkowo ma do dyspozycji dwubiegowy wentylator wtłaczający do wewnątrz powietrze. Dobrze umiejscowione wyloty powietrza doskonale spełniają swoją rolę, w szczególności zimą jak i w czasie intensywnych opadów deszczu (antypara). W lecie brak klimy daje się we znaki i wówczas najlepiej otworzyć tylne okna a przednie uchylić, w innym przypadku może nas trochę przygrzać a w szczególności odradzam siadanie na moje dermo-fotele – grozi lekkim poparzeniem 4 liter 🙂

P1340383

Deska rozdzielacza i kolorowe kontrolki bez symboli

 P1340384

Panel sterowania ogrzewaniem i światłami

W trakcie moich narodzin otrzymałem w przydziale od Państwa silnik o pojemności 1481cm3 i 82 KM! W porównaniu do małego Fiata i Syreny to moc nadzwyczajna! Do tego zamontowano mi 5-biegową skrzynię biegów stosowaną w Polonezach dla osiągnięcia jeszcze większych prędkości i zredukowania mojego apetytu na benzynę, bo przecież każdy spacer na dystansie 100 km po mieście oznaczał skonsumowanie co najmniej 10 litrów napoju benzynowego.

 

Poniższe zdjęcie ukazuje w pełnej okazałości moją jednostkę napędową, a ostatnio w serwisie otrzymałem nową uszczelkę pod osłonę klawiatury, nowe kable zapłonowe i większość gumowych przewodów. Przeszedłem także regulację luzu na zaworach i nowe płyny ustrojowe. Aż chce mi się teraz jeździć!

P1340387

Jednostka napędowa 1,5l żwawo pcha do przodu wspaniałego klasyka 125p.

 

Po dziś dzień mój motor chwalony jest za prostotę konstrukcji, za to, że byłem chłodzony cieczą a nie powietrzem, za nagrzewnicę, która oddaje tyle ciepła, że zimą w mojej kabinie jest jak w piekarniku i za to, że w ubiegłym ustroju moi użytkownicy cieszyli się względną niezawodnością, co w przypadku licznych usterek Warszawy i Syreny a także Małego Fiata 126p było niezwykle ważne dla mnogości moich atutów.

 

Pięciobiegowa skrzynia biegów pozwala mi rozwinąć większą prędkość, ale najlepiej czuję się jadąc maksymalnie do 120 km/h. Wówczas płynnie sunę do przodu a mój kierowca odnosi wrażenie, że zasuwa co najmniej amerykańskim cadillaciem, tyle że z polskim rodowodem. Jazda na 5 biegu z prędkością około 90 km/h pozwala na trasie zredukować spożycie paliwa do ok .7 litrów, co przy moich gabarytach i wieku uważam za przyzwoity wynik. W mieście niestety szybko głodnieję i mój apetyt na paliwo znacząco rośnie.

Kolsko-20140906-01653

Tyłeczek dostojnika de fiaciora – jak widać pojawiła się lampa przeciwmgielna w standardzie

Godne pochwały są bez wątpienia moje hamulce. Posiadam tarcze hamulcowe na 4 kołach, do tego ze wspomaganiem! W moich młodzieńczych latach było to nowoczesnym rozwiązaniem technicznym, wszak reszta pojazdów w PRLu dysponowała jedynie hamulcami bębnowymi bez wspomagania. Dlatego też w pierwszych latach produkcji umieszczano na tylnej szybie naklejkę z informacją, że „posiadam hamulce tarczowe ze wspomaganiem”. Miało to na celu przypomnienie dla jadących z tyłu, żeby zachowali większy dystans do fiata, bo po prostu ma krótszą drogę hamowania i narażony jest na zwyczajne wjeżdżanie w tył przez innych użytkowników drogi.

 

Frajdę z jazdy osiągamy bez wątpienia dzięki mojemu zawieszeniu. Auto delikatnie płynie do przodu a dziury wybierane są jak lekkie nierówności. Jeżdżąc współczesnymi samochodami ma się wrażenie, że zdecydowanie mocniej odczuwa się wszelkie nierówności na drodze. Fiacior to prawdziwa kanapa na resorach. Z przodu posiadam niezależne, górne i dolne trójkątne wahacze poprzeczne, sprężyny śrubowe, amortyzatory teleskopowe, stabilizator i drążki reakcyjne. Tył to sztywna oś dwa wzdłużne resory 2-piórowe, amortyzatory teleskopowe i również drążki reakcyjne. Rozmiar opon to 165 R13.

Kolsko-20140906-01663

Szlachetny ryjek „kanciaka”

Podsumowując moją zjawiskową postać należy dodać, że moi bracia wielokrotnie świadczyli o swojej dobrej marce w licznych zawodach sportowych, filmach, serialach telewizyjnych i co najważniejsze każdego dnia na ulicach miast ciężko pracując na swoje utrzymanie. Czy ktoś z Was nie czuje w sercu sentymentu do mnie widząc jak dzielnie przemierzam kolejne kilometry na polskich i światowych drogach? Czy ktoś z Was widział jak daję radę wożąc pasażerów w upalne dni pod egipskimi piramidami? Z czystym sercem zapewniam Was czytelników o tym ,że wpisałem się zaszczytnie na kartach historii polskiej i światowej motoryzacji i po dziś dzień jestem na chodzie i mknę przed siebie.

 

Czy współczesna motoryzacja będzie tak trwała jak pojazdy z tamtych lat, które pomimo kiepskiego wykonania i słabych materiałów dzielnie dojechały do współczesności i to jeszcze nie koniec tej podróży!

 

Pozostaje Wam tylko jedno drodzy czytelnicy – nie dopuścić do tego aby legendy motoryzacji przepadły w nadmiarze rdzy pod gołym niebem któregoś z osiedlowych parkingów lub porzuceni pod płotem na byle wiosce. Zadbajcie o to abyśmy przetrwali w jak największej ilości i dumnie wozili swoich pasażerów z dumą jak na wielkiej paradzie.

 

Do zobaczenia na światowych trasach!

 

Patryk Korbel